Point Counter Point, Aldous Huxley

Kilka dni przed tym, jak sięgnęłam po książkę rozmawialiśmy o Huxleyu w pracy i usłyszałam, że Huxley jest “mistrzem portretów psychologicznych”. Ciężko mi stwierdzić w jakim stopniu ta opinia wpłynęła na mój odbiór książki, ale przyznaję, że się z nią zgadzam. Jaskrawym tego przykładem zupełnie epizodycznej postaci był lekarz, który, do bólu pragmatyczny, nie widzi sensu w mówienua swoim pacjentom i ich rodzinom czegokolwiek więcej niż absolutnie potrzebne, na wszelkie pytania odpowiadając półsłówkami. Postaci, także pierwszoplanowych, w ogóle jest dużo i cały utwór, skomponowany niby na miarę kantaty (tak tak, bardzo rozmyślnie zbudowana struktura muzyczna), wybrzmiewa wieloma głosami. Rozdziały pisane są z punktu widzenia wielu osób, więc ten “punkt-kontrapunkt” może być interpretowany także dosłownie.

Jakoś wcześniej nie pałałam entuzjazmem do Huxleya – Nowy wspaniały świat podobał mi się w zamyśle, ale już mniej w wykonaniu, a jego późniejsze ezoteryczne teksty zniechęcały do całej twórczości. Tu jest jednak inaczej – powieść bardzo mocno osadzona jest w swoich czasach, próbuje uchwycić nastroje polityczne, społeczne i estetyczne – zwłaszcza te skrajne i jawnie kontrastowe. Przez to całość jest więcej niż sumą indywidualnych historii, bardziej tableau vivant swojej epoki.

Szczerze muszę jednak przyznać, że niektóre postaci były przerysowane – Spandrell miejscami bardzo mi nie grał, tak samo jak Illidge, a już zwłaszcza, kiedy występowali razem. Akurat te dwie postaci (a razem z nimi Webley) bardzo wyraźnie przedstawiały zespół cech charakterystyczny dla grupy, a nie konkretnego człowieka, więc pewnie stąd ten lekki zgrzyt.

Następne w kolejce mam już Diably z Loudun.

Leave a comment