Aż przeczytałem reakcję Marty jeszcze raz, bo naprawdę nie wiem z czym ja tu mam do czyniania – miernotą trollem czy miernotą lemingiem… No i sorry, ale IMHO poszłaś moja droga asymptotą, marginesem, nie poruszając (unikając?) sedna książki i jej idei.
Bo to jest przecież książka o Polakachi w zasadzie tylko o Polakach, Ukraińcy są tam tylko tłem. Czyta się to trochę jak artykuł z GW o tym, jak to jesteśmy antysemitami i nienawidzimy Żydów. Jakoby “jeździmy” na Ukrainę, żeby poczuć się lepsi, podczas gdy u nas “ten sam rozpierdol”. No i standard że nic nie wymyśliliśmy, niczego nie stworzyliśmy, w ogóle istniejemy jako tako tylko dzięki wspaniałemu, postępowemu Zachodowi.
I te wszystkie “gonzo”… cała ta książka to jedno wielkie gonzo i stąd moje przypuszczenie, że może ziomek zwyczajnie trolluje licząc na hejt ludzi uważających się za patriotów. Ale jeśli to troll, to strasznie mierny, wszystko jest przerysowane do obrzydliwości (może ja przejdę się pod willę Dalai Lamy i napiszę o tym, jak to mówił mi o biedzie otoczony haremem mniszek? No prośba…), wszystkie wnioski podane na tacy i do bólu przewidywalne. No po prostu żenada.
Jeśli zaś koleś mówi na serio… dear God, to jakiś przypadek wprost z książki psychiatrycznej. Kto jeździ na Ukrainę, ja czy on? Kto żyje z pisania o tym, jak to tam jest biednie i chujowo? Pisze doktorat przyznając się, że jest gówno warty? Ten gość zwyczajnie ma problem z dysonansem poznawczym, bo wyśmiewając polaczkowatość na Ukrainie zdaje sobie na jakimś poziomie sprawę, że sam jest przedstawicielem tej polaczkowatości w najczystszym wydaniu. I słusznie ma problem, bo naprawdę ciężko poczuć do typa cokolwiek poza odrazą i pogardą.